Dawno, dawno temu rozmyślałam o tym, jakby tu wyszydełkować Tahiti (była taka piosenka „Każdy ma jakiegoś bzika…”). Wszystko musi dojrzeć, wszystko ma swój czas. A tymczasem Julia zamówiła poduszkę, pytam o kolory. „Biało-beżową”. O nie, moja droga, takich nie robię. To tak jak moja Mama powiedziała „A może mi też zrobisz czapkę?” „Dobrze, jaką?” „Szaro-czarną” NIE MA MOWY. Wracając do Julii, wytłumaczyła się, że tylko taka jej będzie pasować. Odpuściłam protesty, wrzuciłam ten projekt do dojrzewalni w mojej głowie. A, Julia jeszcze powiedziała, że ma być w paski. A zatem dojrzewalnia.
Zamawiając włóczki przyjrzałam się też jednakowoż i beżowym i wyhaczyłam musztardową, pomyślałam, że ujdzie. Dojrzewalnia trwa. I jakoś tak wyszło, że wymyśliłam: żadne paski, wyszydełkuję Afrykę!!! Już Julia dobrze wie, dlaczego tak wymyśliłam. Jeśli się jedzie na misje z Fidesco i spędza 2 lata na południu Konga, to nie może być inaczej!
Chwyciłam atlas i do dzieła.
Jak uczono na geografii w szkole podstawowej nr 23, Afryka ma powierzchnię trzykrotnie większą od powierzchni Europy, za to linię brzegową trzykrotnie krótszą. Gdyby nie to, nie dało by rady. I tak musiałam zastosować GRUBĄ generalizację, mogącą skutkować konfliktem zbrojnym o przebieg granic (przeciętny człowiek nie docenia roli kartografa w geopolityce…), ale nawet nieźle udało mi się uzyskać zatokę Wielka Syrta, jak również Wyżynę Mozambicką! Były wprawdzie ze trzy prucia, ale nie może być lipy.
Udało się wyszydełkować musztardową Afrykę!!! Tamtego wieczora myślałam, że pęknę z dumy i podziwu dla samej siebie, teraz już mi trochę przeszło…
Biała plamka w centrum południa kontynentu to właśnie…
Lubumbashi! Wiwat Lubumbashi!
Oprócz włóczki musztardowej i białej dorzuciłam taką piaskową w literkach i na brzegu.
Jeśli chodzi o zapięcie – postanowiłam tym razem nie dawać guzików, nawet kokosowych. Podpatrzyłam u kogoś wiązanie z brzegu na kokardki i wymyśliłam, żeby to zrobić a la afrykańska fryzurka: warkoczykami.
I co? Pasuje?
To jeszcze nie koniec. Na fali afrykańskich emocji doszłam do tego, że podtytuł naszego bloga powinien brzmieć GEO RĘKODZIEO!